Raz jeszcze zajmiemy się tłumaczeniami symultanicznymi, bo zdaniem ekspertów to właśnie one są prawdziwym testem dla każdego tłumacza. Sprawa jest poważna, albowiem dobrze przygotowany do pracy tłumacz powinien radzić sobie z przekładami pisemnymi tak samo dobrze jak z ustnymi.
Te drugie niemal zawsze są symultaniczne, choć w większym lub mniejszym stopniu. Należy jednak stwierdzić, że w praktyce nie każdy tłumacz nadaje się do pracy zgodnej z tym właśnie modelem.
Wpływają na to przede wszystkim indywidualne predyspozycje w zakresie panowania nad stresem i radzenia sobie z presją czasu. W czasie wystąpień konferencyjnych niektóre tłumaczenia mogą odbywać się w czasie rzeczywistym.
Wówczas tłumacz siedzi przy swoim stanowisku i na bieżąco przekłada wystąpienia na język docelowy – zainteresowane osoby słyszą to w słuchawkach i tym samym wiedzą, o czym mówi prelegent. Nie muszą w takim układzie czekać na tłumacza, jak ma to miejsce przy tłumaczeniach liaison („zdanie po zdaniu”).
Tak samo działają tłumacze telewizyjni, którzy przekładają wystąpienia na przykład polityków relacjonowane na żywo. Tryb pracy jest wówczas dokładnie taki sam.
Tłumacze, którzy pracują symultanicznie są obok tłumaczy przysięgłych prawdziwą zawodową elitą. Ich umiejętności są dobrze wyceniane na rynku, ponieważ osób o takich zdolnościach jest stosunkowo niewiele.
A jeśli posługują się językiem innym niż angielski czy niemiecki, to zainteresowanie ich usługami siłą rzeczy będzie jeszcze wyższe. Ci, którzy dotąd nie opanowali tej sztuki powinni przynajmniej spróbować.